RPW | JOIN THE REBELLION
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


 
IndeksIndeks  Oficjalna Strona RPW  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Dom pani R [MP1]

Go down 
AutorWiadomość
Rachel

Rachel


Posts : 49
Likes : 17

Dom pani R [MP1] Empty
PisanieTemat: Dom pani R [MP1]   Dom pani R [MP1] EmptyPon Kwi 27, 2020 5:39 pm

Dom pani R [MP1] Gray-h11
Dom pani R [MP1] Tenor

"Dom jest tam, gdzie chcą, żebyś został dłużej"

*********************************************************************************************************
WstępWstępWstępWstępWstępWstępWstępWstępWstępWstępWstępWstępWstępWstępWstępWstępWstęp
*********************************************************************************************************

Czuję jak pewnego rodzaju przyjemność wypełnia moje ciało. Jak by błogość i wolność wróciły z dalekiej wycieczki. Pomimo szumu brzmiącego w mojej nadal obolałej głowie, jestem cholernie szczęśliwa. Gdyby ktoś zobaczył mnie leżącą na tej łące, posiniaczoną i głodną, a pomimo to uśmiechniętą od ucha do ucha zapewne wziął by mnie za wariatkę. Nie byłam wstanie pohamować cichego chichotu szczęścia jak moje powieki bez problemu otworzyły się, a tym bardziej śmiechu zmieszanego z łzami, gdy bez problemu wygrzebałam się na czworaka. Słońce święciło z góry jak by błogosławiąc tą chwilę, zrobiłam parę ślamazarnych ruchów w przód jak dziecko, które uczy się raczkować. Moja nauka była jednak ekstremalnie szybka, choć cieszyła mnie zapewne tak samo bardzo jak matka się cieszy patrząc na pierwsze kroki dziecka, a przynajmniej większość matek. Złapałam oddech, wciągnęłam powietrzę, było takie świeże i pobudzające, jeszcze bardziej niż czarna kawa, którą zwykłam rano pić. Poczułam w jednej chwili, że mogę wszystko, przyśpieszyłam ruch. W mojej głowie zaczęła grać gitara, czułam się dokładnie jak każde dziecko, które usłyszy piosenkę w radiu, a potem nie jest wstanie jej przestać nucić. Ta piosenka była jednak we mnie zagnieżdżona dużo trwalej niż jakiś wiralowy hit. Z moich ust praktycznie szeptem zaczęła wydobywać się melodia. Nuciłam ją, jak bym umilała sobie spokojne chwilę na łące. Jak by to był zwykły piątek, dla osoby pracującej w korporacji. Jak by wczoraj nie istniało, hangar, broń, porwanie, szprycowanie narkotykami… nic. „And I say, hey yeah yeah, hey yeah yeah… I said hey…”. Wydobywało się z moich ust, kiedy zrodził się we mnie pomysł, na który nie wiem czemu właściwie nie wpadłam wcześniej. Choć dla większość ludzi chodzenie było oczywiste, dla mnie po tych około 24 godzinach było to powiązane jedynie z bólem i nieustannymi UPADKAMI, ale może tylko „było”. Podparłam się powoli jedną ręką i z całych sił zaczęłam spinać mięsnie i się prostować. Poradziłam sobie lepiej niż myślałam, choć moje nogi wydawały się nosić na sobie 20 kilo więcej niż zwykle, co patrząc na mój pusty żołądek było dość ironiczne. Dopiero teraz zwolniłam, mogłam rozejrzeć się dookoła. Jest przepięknie, łąka ciągnąca się po horyzont oświetlona promieniami słońca, widok niczym z pocztówki jakiegoś Włoskiego miasteczka albo niczym z kadru „call me by your name”. Nie chciałam patrzeć do tyłu… naprawdę i w przenośni. Zrobiłam kilka kroków, znów nucąc sobie radośnie „Hey yeah yeah… I said hey… WHAT’S GOING ON?!”


 *********************************************************************************************************
Hey yeah yeah, hey yeah yeah!Hey yeah yeah, hey yeah yeah!Hey yeah yeah, hey yeah yeah!
*********************************************************************************************************
 
„And I said… hey”, nuciłam sobie radośnie idąc przez korytarz i dalej nie wierząc w to wszystko co wydarzyło się parę chwil temu, ale wydawało się już odległe o mile świetlne. Mój mózg nie jest wstanie przyswoić, że na moim barku znajduję się teraz mistrzostwo, przez które wylałam zdecydowanie za dużo łez po Gates of Glory. Wchodzę przez drzwi bardziej przestraszona niż szczęśliwa, choć sama nie wiem, dlaczego.
 
- Zrobiłaś to! Look at this! – Od razu w przebieralni dopadł mnie Lucas, który podszedł, żeby przyjrzeć się mistrzostwu na moim barku. W tym samym czasie objął mnie jedną ręką. To nie jest strach, to obawa, pierwszy raz jestem na szczycie, miejscu, które dotychczas odbierałam jako totalną porażkę, ale tak wiele się zmieniło… i nie jestem tu u góry sama.
 
- Walczyłaś o to całym tygodniami, dawałaś z siebie wszystko na każdym planie, na który cię zabierałem, na każdym treningu… Jesteś w właściwym miejscu Rach, rozumiesz? – Wtuliłam się w niego, potrzebowałam, żeby to powiedział, dobrze zdawał sobie z tego sprawę.
 
- Rozumiem – Kiwnęłam głową zalewając się łzami w sekundę, poczułam jakby wszystkie emocję z mnie zeszły… jestem w właściwym miejscu, po tylu jebanych latach walki, po tym całym czasie, przez który szukałam siebie… Naprawdę znalazłam właściwe miejsce. Wyswobodziłam się delikatnie z jego objęcia, żeby móc usiąść na ławeczce. Położyłam sobie mistrzostwo na kolanach, żeby uświadamiało mi, że to wszystko jest realne. Usiadł obok, nie musiałam odwracać głowy, żeby wiedzieć, że na mnie patrzy tym swoim marzycielskim wzrokiem, że uśmiecha się teraz absorbując każdą sekundę tego momentu. Był dla mnie rodziną w ostatnim okresie…
 
-Całe życie szukałam czegoś co bym mogła nazwać prawdziwym domem – Powiedziałam nie odwracając wzroku od pasa i patrząc jak moje łzy spadają na niego i powoli się ześlizgują – Chyba wreszcie to znalazłam… to jest mój dom. Revolt to jest mój dom!
 
*********************************************************************************************************
DOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOMDOM
*********************************************************************************************************
 
Wydawał się taki duży w środku. Pusta przestrzeń i kurz powodowały, że to miejsce nabierało wręcz mistycznego klimatu. Pomimo pracy na salach tronowych i w studiach nagraniowych to właśnie ten domek urzekł mnie najbardziej. Dwupiętrowy, ale przestrzenny, z piwnicą. Będzie, gdzie zrobić salę do treningów, nie potrzebuję luksusów, a to miejsce wydaję się i tak czymś więcej niż mogłam przypuszczać jeszcze kilka miesięcy temu. Zresztą, damn it, właśnie patrzę na podwaliny mojego domu, nie wierzyłam, że dożyje takiego dnia. Podeszłam powoli do okna, zahaczając jeszcze okiem o białą plandekę w tle. Dopiero teraz mój mózg przypomniał sobie właściwie o obecności kamer, w ostatnich tygodniach zdążyłam do nich przywyknąć.
 
-Patrzę w okno i widzę rzeczywistość niczym pejzaż namalowany przez artystę. Ty patrzysz przez okno Fallen i widzisz jedynie… swoje odbicie, żadnej szerszej perspektywy. Od swojego powrotu zdążyłaś wspomnieć o MoW więcej razy niż ja stanąć w ringu. Trochę dużo jak na osobę, która twierdzi, że jej czas na Rebelion nadchodzi i nie żyję przeszłością. Może to prawda, nie żyjesz przeszłością, ty jesteś nią zaślepiona. Jesteś legendą Fallen, jedną z najjaśniejszych gwiazd tego biznesu, trochę przykre, że ostatnie miesiące musisz ciągle o tym przypominać, w kółko i w kółko. – Rachel w końcu oderwała wzrok od widoku i udała się spokojnie na środek pokoju. Zatrzymała się obok krzesła, które zostało tam ustawione i zaczęła rozglądać się dookoła.
 
- To jest mój dom Fallen. Ty zbudowałaś swój w Master of Wrestling w 2015 roku, od tego czasu powoli go remontując i dodając kolejne piętra jak zwycięstwo w Tribe of legends czy pas Expert’s. Teraz robię dokładnie to samo, nie powiem, żebym była taka sama jak ty, ale jestem na tym samym etapie, na którym byłaś przed tymi pięcioma laty, a pokonanie twojej osoby, to był by fundament, który pozwolił by temu miejscu zmienić się w prawdziwą świątynię. Czasami należy zburzyć stare budynki, żeby móc wybudować nowe. Możesz uczestniczyć w tworzeniu zupełnie nowego pokolenia Fallen, to był by twój ostatni wielki statement, bo bądźmy szczere z sobą Angel kochanie. Naprawdę wierzysz, że będziesz wiecznie na szczycie? Jak wszyscy wiedzą lubuję się w kinematografii, więc rzucę spoiler… słuchasz na własną odpowiedzialność… nie będziesz. – Kobieta powoli usiadła na drewniane krzesełko. 
 
- Nie da się jednak ukryć, że w tej konkretnej chwili jesteś na samej górze i pomimo, że tam na dole czeka cały tłum chcący cię sprowadzić do parteru, ty wciąż pozostajesz The Miracle one. Godne podziwu, jak cała twoja historia. Nigdy nie przebierałaś w środkach, zawsze robiłaś wszystko co trzeba, żeby na koniec dnia pas znajdował się na twoich biodrach. Do tego uważasz się za team playera. W końcu jesteś jedną drugą najwspanialszego tag teamu Fabulous Angels, prawda? Zgadzam się w stu procentach, jesteś oddana niczym Totti Romie (Przyp. Filipa. Totti nie zmienił klubu przez całą swoją karierę, blisko 25 lat), ale oddana sławie i sukcesom nikomu więcej. Oczywiście powiesz o swoim zawieszeniu broni z Scarlett, jakież to piękne połączenie sił, ale czy ja gdzieś już tego nie widziałam? Hmmm… Rebelion po Tribe of Legends, Fallen pojawia się i jednoczy z Fab. To był dopiero niesamowity akt przyjaźni! Który przetrwał ogrom ciężkich… nie, tak naprawdę to nie. Fallen miała wyjebane na swoją przyjaciółkę, tak szybko jak ta straciła mistrzostwo. Teraz jednoczy swoje siły z… nową posiadaczką tego pasa, czyż to nie cudowny zbieg okoliczności? Scarlett kochana, może to najwyższy czas, żeby się poważnie zastanowić, jakie prawdziwe pobudki stoją za tymi chwilami altruizmu Angel. Popatrz na to z boku, co naprawdę ucieszy bardziej Fallen? – Rachel podniosła swoje dłonie i balansowała nimi naśladując zachowanie wagi szalkowej – Wygrana czerwonych? - Jedna z dłoni poszybowała w górę – Czy może jak mistrzyni waszego brandu, osoba, która powinna być przywódcą, generałem posyłającym do ataku, osoba, z którą może przypomnę Fallen będzie walczyć już w sierpniu…, czyli ty Scar! zawiedzie Rebelion, zawiedzie samą siebie i straci morale. – Kobieta tym razem podniosła prawą rękę automatycznie opuszczając drugą - Naprawdę uważasz, że Fallen nie jest wstanie dokonać takiego… grand sacrifice? Z jej manią rządzenie to ona chcę być uważana za najważniejsze ogniwo, za królową, a jakie królestwo najłatwiej przejąć, jak nie to w zgliszczach po wielkiej wojnie? Co, jeżeli Angel to Brutus, a ty jesteś Cezarem? Masz ostatnią okazję, żeby odwrócić rolę, uchroń siebie i swój brand Scar! – Kobieta po paru emocjonalnie wypowiedzianych zdaniach zwolniła, nabrała powietrza w płuca i zaczęła przyglądać się miejscu, gdzie wpadające światło stykało się z ciemnością.
 
- Widzisz, bardzo często lubisz nazywać ludzi cieniami, jedna z wielu zaciętych płyt w twoich wypowiedziach. Tym razem jednak masz więcej niż rację, ja w porównaniu do ciebie jestem cieniem. Jesteś w końcu trzecim pickiem Rebelion! Legendą MoW, zwyciężczynią Tribe of legend, pierwszą w historii mistrzynią Ekspertek! Świecisz bardzo jasno, tak jasno, że zaczynasz oślepiać samą siebie. W dotychczasowych video, które wypuściłaś (nie licząc proma na mnie ofc), wymieniając gwiazdy z Revolt mówiłaś o Gisele, o Lolicie, nie o mnie. Na żadnej gali przed ostatnim Rebelion nie wspomniałaś ani słówkiem o Lady of Riverside. Nic, więc dziwnego, że musiałam się przypomnieć. Nie odbieraj tego ataku na Rebelion 15 osobiście, to było ostrzeżenie, takie powiadomienie mówiące „Nadal jestem w grze”. Jak widać… tylko wyświadczyłam ci przysługę, ale czy z niej skorzystałaś? Czy zadałaś sobie choćby odrobinę trudu, żeby zapoznać się z mną? Wierzę, że tak doświadczona bestia jak ty nie przegra przez zwykłą ignorancję, tylko nawet jeżeli… jak dużo można dowiedzieć się o osobie, która jeszcze kilka lat temu praktycznie nie istniała? Użyjmy karty odwrócenia UNO. Co, jeżeli twój największy atut, czyli mistrzostwa i walki, którymi chwalisz się bez przerwy w swoich filmikach, będą w tej walce twoim największym wrogiem? Wejdziesz na arenę Jordan-Hare jako jaśniejące światło, które musi wygrać, a naprzeciwko ciebie stanie cień… cień, który się przyglądał, obserwował i analizował, który wie jaki zrobisz krok, w którym momencie. Który będzie wstanie przewidzieć każdy twój oddech. Ty tymczasem, nie znasz cienia, a jedyne co widziałaś to dopiero walki w wstępnej fazie kariery. Nie zdołałaś jednak zobaczyć, jak cień walczył o życie, jak powalał mężczyzn na kolana i bynajmniej nie swoimi wdziękami, jak operował pięściami i łamał kości. Ba, będziesz widzieć cień jedynie w zakrzywionym zwierciadle, przez plotki, będziesz mnie widzieć jak dziwkę albo podróbkę Yennefer z Wiedźmina, o czym w kółko powtarzała Gisele. Nie mogę się doczekać twojego pikachu face, jak okażę się, że nie jestem cieniem słodkiego buldoga francuskiego o imieniu JoJo, tylko prawdziwej Bestii… może jakiegoś Biesa – Rachel uśmiechnęła się zadziornie, wstała powabnie z krzesła i przemieściła się za oparcie kładąc na nie swoje ręce.
 
- Ostrzegasz mnie przed popadnięciem w zbytnią pyszność po zdobyciu mistrzostwa Openweight, spokojnie Fallen, jak mogłaś usłyszeć przed chwilą, nigdy nie wątpiłam, że w naszym starciu jestem jedynie underdogiem. Mogę nawet powiedzieć, że przez ostatnie tygodnie zdołałam się dowiedzieć o tobie i tym jak wspaniała jesteś więcej niż twoje dotychczasowe rywalki. Tylko wydaje mi się, że to nie ja powinnam obawiać się zbytniej pewności siebie. To nie ja nazywam siebie Cudem, Ikoną czy panią niebios. To nie ja w swoich promach w 90% opowiadam o tym co osiągnęłam. Wydaję ci się, że jesteś świetną mówczynią, ale prawda jest taka, że za każdym razem nawijasz dokładnie o tym samym. Wspominasz: MoW, swoje panowania, swoją świetlność. Nie robisz reaserchu, tylko rzucasz w twarz swoim rywalkom gablotę z twoimi pucharkami. Zdążyłyście powiedzieć za równo ty jak i Gisele, że słyszę to co chcę usłyszeć, wiesz co mi się wydaję? Ja po prostu słyszę i widzę to czego ty nie dostrzegasz. To co wypierasz. Bo słucham tych twoich wypocin raz za razem i analizuję, dzięki temu dostrzegam… jak krucha jesteś. Twoje ego napompowało się jak balonik, niezwyciężona, najwspanialsza, mistrzyni z zapewnionym Main Eventem Final Bound… co się stanie wraz z pierwszą porażką albo kiedy ktoś wreszcie popchnie cię do twoich limitów? Powiedzieć ci? Będę jak szpilka, zbliżająca się powoli do balona, a im bardziej będę się zbliżać, tym bardziej twoja pewność będzie ulatywać jak powietrze, to jest mój cel Fallen… z każdą sekundą, każdym kick outem i każdym atakiem z mojej strony będziesz coraz bardziej zdesperowana, a ja będę nabierać coraz większego rozpędu… ty musisz, a ja mogę dlatego każda dodatkowa sekunda walki będzie działać na moją korzyść, aż w końcu… - Rachel złożyła dłoń jak by trzymała w niej faktyczną szpilkę, po czym wykonała szybki ruch – BOOM! Balon pęknie, twoje ego pewność siebie, wszystko się rozpadnie… do tego będę dążyć, ponieważ ja mam w sobie cholerną wiarę połączoną z taktyką, a to ty możesz ulec brawurze i zbytniej pewności siebie! – Rach zaczęła dyszeć zmęczona swoją emocjonalną przemową, wyprostowała się i przemieściła kilka kroków w stronę plandeki.
 
- Powiedziałaś kiedyś, że kobiet obecnie nie jest stać na powiedzenie sobie „Kurczę, następnym razem dam z siebie wszystko.” po porażce. Śmieszne, bo wydaje mi się, że musiałam mówić to sobie dużo więcej razy niż ty. Fallen, jesteś na szczycie praktycznie od początku, zostało ci to podane jak na tacy, a ty oczywiście wykorzystałaś to i nie zostawiłaś ani kęsa rywalkom, co jest godne podziwu, ale nie wszyscy mieli okazję na taki start. Pytasz się, gdzie byłam i czego dokonałam, kiedy ty wygrywałaś kolejne mistrzostwa. Naprawdę chcesz wiedzieć? Zwykle nie opowiadam chętnie o swojej przeszłości w porównaniu do ciebie, ale proszę bardzo…, kiedy ty wykorzystywałaś szansę, ja uciekałam z domu, żeby w ogóle szansę mieć. Kiedy ty wygrywałaś pierwsze mistrzostwo, ja walczyłam o przeżycie na ulicy ucząc się rzeczy, o których zapewne nie śniłaś. Kiedy ja musiałam robić coś co dla wielu pań w tej federacji stało się moją definicją, żeby mieć pieniądze na start jako profesjonalna wrestlerka ty wchodziłaś do holu sław Master of wrestling. UPADAŁAM tyle razy, że czasami wydawało mi się, że się już nie podniosę, wylądowałam na… - Idealnie na twarzy kobiety pojawiły się szybkie przebitki na buzię wykończonej Rachel przykutej w hangarze – samym dnie i stamtąd zaczynałam. Zrobiłam jednak to co umiem najlepiej jako horsewoman of war, walczyłam do ostatniej kropli krwi i wyrwałam się z tego ciemnego miejsca w moim życiu – Zobaczyliśmy przez chwileczkę Rach wyczołgowującą się panicznie z hangaru – Potem, kiedy w końcu trafiłam do Revolt, zaczęłam poznawać tą branże, wszystkich wspaniałych ludzi na backstage’u, a potem porozmawiałam pierwszy raz z moim obecnym szefem planu Lucasem i jak by błogość i wolność, których nie czułam już tak dawno wróciły do mojego życia z dalekiej wycieczki – Teraz dostaliśmy przebitkę na Rach budzącą się i uśmiechającą na łące – Zrozumiałam, że pomimo tego wszystkiego może być jeszcze dobrze, że muszę walczyć… i walczyłam. Pokonałam Miss C w debiucie i zgarniałam kolejne ważne triumfy, zaczynałam raczkować, ale dużo szybciej niż zwykle uczy się tego dziecko – Można było ujrzeć na ułamki sekund Kobietę czołgającą się w śród wysokiej trawy na świetlistej łące – UPADŁAM podczas Gates to glory, ale wiesz co sobie wtedy powiedziałam? – Rach uśmiechnęła się od ucha do ucha z powodu ironii tej sytuacji – Dokładnie, powiedziałam sobie „Kurczę, następnym razem dam z siebie wszystko.” i „następnym razem” nadeszło bardzo szybko. Revolt 7 to był dzień, kiedy wstałam! – Można było ujrzeć Rachel triumfalnie wstającą na nogi i krzyczącą „WHAAAATT’SSS GOOOING OOON?!” – Zupełnie sama, bez sojuszy z Scarlett, bez drużyny z Alexą Archer i Jenną Brooks, bez Fabulous Angels. Pierwszy raz w moim życiu naprawdę wstałam i ty nigdy się nie dowiesz, jak to jest dosięgnąć czegoś, co wydawało się zdecydowanie za wysoko. -Rachel wyglądała, jak by coś w nią trafiło, zatrzymała się, zagryzła wargi i dopiero po chwili kontynuowała - Postanowiłaś zrujnować ten moment…, ale chcesz coś wiedzieć? – Kobieta podeszła do białej plandeki i złapała ją mocno
 
- Tu nie chodzi o nas i nigdy nie chodziło. Zdecydowałam się zanudzić cię na początku pokazując mnie czołgającą się nie dlatego, żeby dobić sobie minutek w tym wideo, ale dlatego, że tamten moment to była metafora całego mojego przyszłego życia, choć wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Moje czołganie, a potem powstanie to symbol wszystkiego co wydarzyło się na Revolt…, bo to dokładnie o to tu chodzi. Nie o nas dwie Fallen, tylko o dom. Dlatego chcę to wygrać… dlatego chcę to kurwa wygrać z całych moich sił. Dom jest dla mnie najważniejszy na świecie, różne miejsca nazywałam domem, przy różnych osobach czułam się jak w domu, ale wszystko to okazywało się tylko mrzonkami… dopiero tutaj jestem wstanie powiedzieć w pełni świadomie… REVOLT TO MÓJ DOM! TO MISTRZOSTWO TO MÓJ DOM! TO MÓJ NAJWIĘKSZY DAR! – Kobieta jednym ruchem zdarła plandekę z ściany, wtedy naszym oczom ukazało się wielkie logo Revolt namalowane na ścianie i mały kamon, czyli Japoński symbol identyfikujący rodzinę nad tym logiem – 2 maja będę gotowa na każde, nawet to największe poświęcenie. Kiedyś powiedziałaś, że dbasz o dobro… głównie swoje dobro, pytanie czy podołasz walczyć o cudze? Bo dla mnie stanięcie na Grand Sacrifice jako reprezentantka Revolt to będzie pieprzony zaszczyt, a jeszcze większym zaszczytem będzie wygrana dla mojego domu…


 
ZA MÓJ DOM!
 
ZA REVOLT!
 
ZA REVOLT!!
 
ZA REVOLT!!!
Powrót do góry Go down
 
Dom pani R [MP1]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
RPW | JOIN THE REBELLION :: REBELLION WRESTLING CENTER :: PROMO SECTION-
Skocz do: