Kadr skupia się na księdze. Znajduje się ona w ciemnym pokoju, co sugeruję brak jakiegokolwiek światła, które może pomóc w odczytaniu księgi. Wygląda na to, że księga znajduje się na podstawku. Klasyczna muzyka jest jak w towarzysz w drodze ku obiektowi adoracji obiektu. Co więcej, szepty zapraszają widza do zapoznania się z treścią utworu literackiego. Po dłuższej chwili wsłuchania w muzyczne arcydzieło, obiektyw zostaje ustabilizowany i wyostrzony na pięknych, złotych literach, które zdobią, obitą w skórę, okładkę. Kobieca dłoń wychyla się z dna kadru, głaszcząc pieszczotliwie księgę. Do ucha widza, dociera lekki śmiech tejże osoby. Pozłacane litery, układają się w wyrazy, a one w jedno zdanie… „Story Of Rebelion”. Dłoń pozwala sobie na odważniejszy gest i otwiera księgę. Przybliżenie zostaje wykonane na ikonografię. Przedstawia ona las, przynajmniej jego wycinek. Tło stanowią rozmaite krzewy, pokryte są bujnymi, zielonymi liśćmi. Drzewa, one wydają już swoje plony i oczekują, aż miła duszyczka odbierze im owoc swojej pracy. Jednakże, uwagę skupiają na sobie dwie kobiety. Pierwsza z nich, wygląda na szczęśliwą i radosną. Jej czarne, rozpuszczone włosy, opadają na dzbanek, który wypełniony jest po brzegi malinami. Postać siedzi na kolanach, a czarna suknia idealnie współgra z pięknym naszyjnikiem. Tuż za nią, stoi zdenerwowana blondynka. W przeciwieństwie do ubioru poprzedniczki, biel zastąpiła czerń. Kobieta opuściła na ziemię dzbanek, a z niego wysypała się mała ilość malin. Co przeraża, w ręce trzyma ona nóż. W tle, da się jeszcze dostrzec zaniepokojoną, starszą panią. Wszystko wskazuje na to, że jest bliżej związana z bohaterkami pierwszego planu. Kadr przenosi się na pustą kartkę. Rozbrzmiewa delikatny głos, który pełni rolę narratora. Wraz z nim, synchronicznie pojawiają się litery.
- To tylko maliny. – Zaśmiał się głos drwiąco. – Maliny można porównać do krwi… Intensywna czerwień, ona mnie nęci. Och spójrzcie, jaka ona jest biedna. – Cynizm tętni z głosu narratora. – Upadła ze zmęczenia, niczym czarny łabędź. Pełna gracji, wyrachowania. Godna… - Do widza dochodzi dźwięk wyciąganego noża, wraz z odgłosem przerażenia. – Czego?! Zwykła, tętni od ciebie woń niewinności oraz uśmiechu… Niedorzeczne! Och, Alino… Możesz zbierać te swoje maliny w radosnym nastroju, niczym tańcząca rosa. Jednakże, musisz znać pewien sekret. Moja droga, tutaj nie ma szczęśliwego zakończenia. Obie żyjemy, do pewnego czasu. – Głos wyolbrzymia tekst, stosuję hiperbolę. – Życie ma swój początek oraz koniec. A tak się składa, że my mamy pewne przeznaczenie do spełnienia. Pięć gwiazd, jeden scenariusz… - Odgłos stąpania po zielonej ściółce, przeplata się z rykiem niewiasty.
- Dl… Ja ci pomogłam. – Wtrąca się przerażona. – Zrobiłam wszystko, mieliśmy być drużyną. Pomagam ci… Balladyno!
- Cssssi… - Czuć w tym nutkę sarkazmu, delektowania się chwilą. – Słowa nic nie znaczą. Ja muszę wygrać, a ty przegrać. Udowodniłam ci to raz, musze to robić ponownie? - Śmiech, szyderczy. – Jesteś tylko zbędnym kołem u wozu Rebelion… - Krzyk ofiary, nóż zostaje wbity w nią. – Cierpienie myśli jest kolącym ostem. – Wyciąga nóż, rechocząc przy tym głośno. – Lecz rzeczywistość… O! Ta jak żelazo… Rani, zabija.
W rytm rechotu Queen, strona zostaję przewrócona. Rysunek przedstawia wejście do krypty. Z bliższej perspektywy, doświadczony widz jest w stanie zrozumieć, co jest lokalizacjom tego wydarzenia. Tuż pod wejściem, stoi akobieta w krótkich spodenkach oraz niebieskiej bluzce na ramkach. Jest odwrócona plecami do widza, a w ręce trzyma zapaloną pochodnie. Szybkim ruchem, przenosimy się na pustą stronnicę. Tam, tak samo jak w poprzednim zobrazowaniu, tekst jest zsynchronizowany z głosem narratora.
- Ciemność. – Przestraszony dźwięk narratora, obrazuje odczucia postaci, która ma zaraz wejść do jednej ze starożytnych pułapek. – Oślepia mnie jej blask, choć jad zatruwa me oczy. Legendarny grobowiec, gdzie Hellenowie składali ofiary bóstwom… Może, ono mnie uchroni przed nieuchwytną zagładą? Nie, to marzenia ściętej głowy. – Głos przybiera charakter rozpaczliwy. – Muszę to zrobić, pokonać swój strach, ale jak? Drapieżny ptak czyha na moje życie i czeka na najdrobniejszy błąd, który umożliwi jej atak. – Wzdycha ciężko. – Jak, jak mam się bronić, kiedy ich jest więcej? Zostałam porzucona, drużyna to zbiór indywidualności… CHOLERA! – Następuje cisza, szepty nękają bohaterkę. – Zostałam zgubiona, a ten grobowiec będzie moim grobowcem… Grobowcem Agammengona.
Dźwięk płaczu rozlega się, a strona zostaje przewrócona. Żal pozostaje wśród nas, gdyż kolejna ilustracja, przedstawia scenę ikoniczną, wręcz klasyczną dla środowiska. Więzienna cela, charakterystyczna dla zaboru rosyjskiego, buduję w widzu napięcie. Do jednej ze ścian, przybite są łańcuchy. Stanowią one balans oraz podstawę do zawieszonej pryczy. Legowisko jest zajęte przez kobiecą postać. Wygląda ona na drobną, a za długawy strój, robi z niej pośmiewisko. Obok niej, na starym i zepsutym krześle, siedzi kolejna przedstawicielka płci pięknej. W przeciwieństwie do więźnia, jest ubrana schludnie i odświętnie. Wbija wzrok w cierpiącą osobę, przekazując na nią swoją troskę oraz siłę. Ma krótkie włosy, sama będąc przy tym wysokiego wzrostu. Po lewej stronie, za drzwi wychyla trzecia kobieta. Poważna, ubrana w długą, czarną suknię, spogląda z pobłażaniem na siedzącą. Przenosimy się na kartę, narrator czeka na możliwość odpowiedzenia tej historii.
- Jesteś. – Odpowiada kobieta, wstając z miejsca. – Ona tak cierpi, to są męki na moje serce. Proszę, pomóż mi. Zrobię wszystko, aby ona wstała ponownie.
- Zamknięta w pułapce umysłu. – Do widza, dochodzi dźwięk koturna, uderzającego ochoczo w głuchą podłogę. – Słyszałam, że mości Pani doznała gorączki, nawet drgawek. Może to lęk przed celą, wyrok ma nie duży. Wtrącona przez tą piękność oraz własnego partnera… Jesteśmy bezradne, siostro.
- Musimy coś zrobić! – Wściekłość ogarnia jedną z nich. Upust złości odczuwa krzesło, dźwięk rozpadającego się mebla. – Ona jest nam potrzebna, bez niej to cierpienie nie ma sensu. Samobójstwo? Tylko z miłości, nieszczęśliwej jak los naszej siostry. Dziady, te wstrętne i niecne zachowania, przywoływanie niespokojnych dusz. Och, moja teraz krwawi… Chrystusie, pomóż mi.
Strach, chora się podnosi. Dochodzą do nas dźwięki rozpadu, prycza zostaje zerwana. Obie się przytulają, obawiają się własnej siostry. Czekają, szepty ich poganiają. Jedynie ptak, ciemny oraz szczodry, pomaga tej kruszynie wyjść z tej głębokiej wody. Ona, unosi dłoń przed siebie, recytuje następujące słowa…
- Nad ludy i nad króle podniesiony! – Krzyczy, oczy są białe i pozbawione ostrości. – Na trzech stoi koronach, a ona sama bez korony… A życie jej, trud trudów. A tytuł jej – Królowa ludów. Z matki obcej, krew jej dawne bohatery… A imię jej… CZTERDZIEŚCI I CZTERY.
Księga zostaje urwana, ktoś ją szybko zamyka. Kamera podnosi kadr, a oczy widzów zamierają. Ta sama zakapturzona postać, pojawia się właśnie przed ich oczyma. Ciemność nie pozwala dostrzec jej twarzy, ale obcy wzrok czuć nawet z ciemności. Ujęcie trwa tylko przed chwilę, ale efekt otoczenia sprawił, że strach zajrzał w oczy widowni. Po kilku chwilach, pojawia się napis. Musi on zdezorientować widzów, gdyż brzmi on…
THE END?