RPW | JOIN THE REBELLION
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


 
IndeksIndeks  Oficjalna Strona RPW  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Hotel Marmur [Wyjazdowe CD I]

Go down 
AutorWiadomość
Rachel

Rachel


Posts : 49
Likes : 17

Hotel Marmur [Wyjazdowe CD I] Empty
PisanieTemat: Hotel Marmur [Wyjazdowe CD I]   Hotel Marmur [Wyjazdowe CD I] EmptySob Maj 30, 2020 9:02 pm

Hotel Marmur [Wyjazdowe CD I] Erfefe10Hotel Marmur [Wyjazdowe CD I] Erfefe10


HOTEL MARMUR


Nie wygląda jak tego dnia w klubie, który obecnie należy do niej, choć może bardziej do Lucasa jak by się zastanowić. Luci ma lepszą głowę do interesów. Wracając nie wygląda jak tego pamiętnego dnia, w którym nagrała swoje pierwsze promo. Nie jest ubrany w rozpiętą białą kelnerską koszulę z czerwonym krawatem, za który tak lubiła łapać. Za to widać u niego to samo maślane spojrzenie w stronę Lucasa co wtedy. Potrafiła rozpoznać ten rodzaj spojrzenia bez problemu, choć sama nie została nim obdarzona od dawna.
 
                - To jak kelnerku, co się wydarzyło po moim wyjściu? – Widziała uśmiech na jego twarzy, wiedziała, że to dobre pytanie na rozpoczęcie rozmowy, choć domyślała się odpowiedzi. W takich klubach wszystko zmierza do jednego. To jednak dało jej czas, żeby zostać sam na sam z swoimi myślami. Zwłaszcza teraz było jej to potrzebne, kiedy terapeuta otworzył stare rany, które wydawały się zabliźniać. Choć chciała wierzyć, że przepracowania bólu jej pomoże bardziej skłaniała się do ucieczki jak najdalej od terapeuty i od siebie.
 
                - …Potem moje ciało na jego to wszystko co pamiętam – To chyba miało być śmieszne, Rach jednak słuchająca piąte przez dziesiąte miała dla siebie dużo zabawniejsze zajęcie.
 
                - Często to robiłeś za nim trafiło na tego jedynego? – Lubiła to nazywać przecieraniem granic, nie było nic śmieszniejszego niż wprowadzać ludzi w zakłopotanie albo w złość niczym innym jak dobrą znajomością ich zachowań. To samo robiła z Lucasem, kiedy pierwszy raz go spotkała. Ten jednak wydawał się szybko rozgryźć proces, zawsze, kiedy zaczynała to robić innym bombardował ją wkurzonym spojrzeniem. Dokładnie jak teraz, ale Rach nawet nie spojrzała w jego kierunku, dokładnie obserwowała „kelnerka”.
 
                - W sensie pieprzyłem się z facetami za barem? Nie jest to moje ulubione zajęcie, ale nie powiem, że Luci był pierwszy, w końcu wiecie do jakiego typu baru przyszliście tamtego wieczoru – Choć nie dała po sobie poznać, była w szoku, był dobry, naprawdę dobry. Nawet Luci potrzebował czasu, żeby przyzwyczaić się do jej mini ataków. Tymczasem nasz kelnerek zrobił to automatycznie jak by nie było nic prostszego. Bez zawahania na twarzy. Lucas zrobił minę pt. „HE GOT YOU!”, a Rach uśmiechnęła się na ten nienajgorszy żart.
 
                - Wiem, sama mam niezły staż „za barem”.
 
                - Zaczynałaś od środka, a kończysz rządząc takim miejscem, jak to się robi, Rach? – Oczywiście, że nie spytał jej o przejście na „ty”, jest cwaniaczkiem. Natychmiast przypomniał jej o kimś… damn
 
                - Często pieprzyłam się za barem, aż trafiłam na ten jedyny klub, that’s all – Zaśmiał się pełen podziwu.
 
                - Primo, przypomnę, że to ja odwalam brudną robotę w Violet Roses, secundo, przypomnę, że niektórzy taszczą tu jebane walizki! Więc shut the fuck up i idziemy się zameldować. – Luci był prawdziwą diwą, choć ta diwa była głęboko schowana jeszcze parę miesięcy temu. Rach nigdy tego nie przyzna, ale jego ewolucja praktycznie wzruszała ją do łez, choć doprowadzenie jej do łez nie było, aż takie trudne
 
                *
                *
                *
 
Po tym jak już zameldowali się i wypakowali w swoich pokojach, które oczywiście były obok siebie, Lucas nie był by sobą, gdyby nie zadbał o taki szczegół. Rachel od razu poszła pobiegać, choć poprawniejszą formą było by „wybiegać wszystko co ją wkurwia”. Ostatnio odnalazła niesłychaną przyjemność w zagłuszaniu swoich emocji skrajnym wysiłkiem, zapewne to zachowanie brzmi na takie niebezpieczne jakim jest. Za to w pokoju chłopaków trwało powolne rozpakowywanie, no może nie do końca powolne, bo Lucas radośnie latał od półki do półki.
 
                - Wydaję się bardzo ciekawą osobą. – Rzucił wrzucając rzeczy do szafy „kelnerek”, choć robił to w zdecydowanie wolniejszym tempie niż jego partner.
 
                - Ojj… uwierz mi chłopie jest. Jest do tego bitchą jakich mało.
 
                - Czym się teraz zajmuję? Oprócz zrzucaniem na mojego chłopaka obowiązków prowadzenia klubu?
 
Luci uśmiechnął się pod nosem
 
                - Jest wrestlerką i to jedną z tych wykurwiście dobrych. – Lucas wydawał się obecnie przykuwać większą uwagę do ułożenia kolorków w swojej szafie niż rozmowy, ale to mogło być bardzo mylne. To był człowiek, który miał dużą podzielność uwagi.
 
                - Szczerze mówiąc dziwne… wygląda bardziej na…
 
                - Gwiazdę porno?
 
Obaj popatrzyli na siebie pytająca, po czym wy buchnęli śmiechem. Chwilę nieuwagi swojego chłopaka wykorzystał kelnerek i cisnął w niego jakąś koszulką.
 
                - Oh my god… HOW DARE YO…
 
Kolejne uderzenie, tym razem koszulka zawisła jak flaga na twarzy Lucasa, ten ostentacyjnie ściągnął ją dwoma palcami jak by pozbywał się jakiejś najbardziej ohydnej rzeczy na świecie, w tym momencie można było zauważyć jego rozdziawioną, zszokowaną mordę. Kelnercio wręcz nie mógł z śmiechu, patrzył się na swojego partnera, a ten ruszył w wściekłym szale.
 
                - Ohh… I give you wojnę na ubrania! – Wściekły chwycił z prędkością światła walizkę swojego kelnerka i założył mu na głowę z całą zawartością.
 
                - Game, set, match! – Wrzasnął Luci, choć nie miał pojęcia jak bardzo się mylił. Jego partner wstał zrzucił z głowy walizę i podarował chłopakowi swój najbardziej zadziorny uśmieszek, a jego oczy powędrowały prosto na walizkę Lucasa.
 
                - Nie… I swear to god. Nie zrobisz tego!
 
Kelner nieubłaganie zaczął zbliżać się do walizki Luciego, który chwycił się kurczowo jego nogi, co oczywiście nie dało za wiele. W końcu cała zawartość poleciała na ziemię.
 
                - NIEEEE! – Lucas zaczął od krzyku, choć tak naprawdę cała sytuacja strasznie go bawiła. – Będziesz mi to pomagał składać
 
                - Tak… tak, tak – Rzucił ironicznie Kelnerek, po czym usiadł na ziemi, Lucas puścił jego nogę i położył głowę na kolanie – Poskładamy ubranka razem.
 
                *
                *
                *
 
Pobyt mijał… szybko. 3 dni, czyli jedyny okres czasu, w którym Rachel miała szanse wyrwać się gdzieś pomiędzy galami to nie było za długo. Nie ma jednak co ukrywać, że to nie długość wakacji jest wyznacznikiem jakości odpoczynku, zwłaszcza w przypadku Rachel, która przyjechała tu w wręcz terapeutycznych celach. Zamiast pomocy znalazła jednak starą dobrą rutynę. Kawa z rana i przyjemne śniadanko, gadanie o niczym i o wszystkim z Lucasem, czy droczenie się z kelnerkiem. Potem chwila na ringu i siłowni, basen, obiad, bieganie i tak dalej, i tak dalej. Znów przypominało to bardziej ucieczkę od problemu niż staranie się go rozwiązać. Może po za jednym momentem w dniu, kiedy całkiem wieczorem, a przez całkiem wieczorem Rachel rozumie koło 23. Kobieta szła na basen, moczyła sobie nogi w wodzie i paliła beztrosko papierosa. Nie paliła już od dawna, ale szlugi zawsze pomagały jej myśleć, a w trakcie tych jej wieczornych wyjść działało, aż za dobrze.
 
Tym razem również utopiła stopy w basenie i swoją głowę w przykrych wspomnieniach. Przypominała jej się nieszczęsna „Oaza”, Ian, Jude. Wszystko, wszyscy. „To nie była twoja wina” powtarzała sobie, ale robiła to od kilku lat, więc jak by miało pomóc, to już dawno by pomogło.
 
                - Mogę się dosiąść? – Widząc kelnerka pierwsze co jej przyszło na myśl to „oczywiście, że musiał się tu pojawić”, jednak była już na tyle zmęczona myśleniem, że zrobiła by wszystko, żeby na chwilę przystopować.
 
                - Pod warunkiem, że w końcu powiesz mi jak się nazywasz. Nie będę cię nazywała kelnerem do końca życia – Uśmiechnął się pewny siebie
 
                - Jestem Connor, miło panią poznać.
 
                - Ooo… jakie ładne imię, ja jestem Rachel, dosiądzie się pan? – Odegrali scenę poznania ironicznie, ale śmiali się po niej już zupełnie szczerze. Usiadł obok niej mocząc nogi.
 
                - Wszystko okej? Wydajesz się trochę… off.
 
                - Po prostu… myślę, terapeuta mi kazał…  zmierzyć się z problemami, więc… wiesz co nieważne.
 
                - Chodzi o Iana? – Nie spanikowała tak od bardzo dawna, skąd? Jak? Sekundy zmieniały się w całą wieczność, sama nie wiedziała po jakim czasie mu naprawdę odpowiada.
 
                - Lucas, co? Nie potrafi trzymać gęby na kłódkę.
 
                - Wymskło mu się, ale ja naciskałem na szczegóły, na mnie powinnaś być zła.
 
                - I jestem.
 
Nastała chwila ciszy, kobieta musiała ułożyć sobie to wszystko w głowie, może właśnie tego potrzebowała. „Zmierzyć się z problemem”, pojebane.
 
                - Ile wiesz?
 
                - Niewiele, wiem, że był kimś ważnym, dzieckiem tak?
 
                - Nastolatkiem… - W takich momentach ciężko powstrzymać się od łez, a może nawet nie powinno się. Przełknęła ślinę. – Wiesz… był… mądry, silny. To…
 
                - Jak nie chcesz…
 
                - Przymknij się, przecież ci się zwierzam – Wycedziła rozbita – Wszystko zaczęła się w tej cholernej „Oazie”, a dokładniej na górce obok obozu…  
Powrót do góry Go down
 
Hotel Marmur [Wyjazdowe CD I]
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
RPW | JOIN THE REBELLION :: REBELLION WRESTLING CENTER :: PROMO SECTION-
Skocz do: