W oddali widać drobną sylwetkę wyciągniętej na leżaku brunetki. Z jednej strony otacza ją mnóstwo równo przystrzyżonej zieleni, z drugiej zaś szeroko rozciągnięta, czyściuteńka plaża, a ona sama kąpie się w promieniach nowoorleańskiego słońca. Kamera powoli zbliża się do siedzącej w środku świętego spokoju Alexy Archer, która zamyślona, nie zauważa operatorów na samym początku i tkwi w dumającej pozie jeszcze przez chwilę. Kiedy zauważa wgapioną w nią soczewkę kamery, poprawia opadnięte ramiączka topu i zsuwa się z leżaka do pozycji siedzącej, a na jej twarzy maluje się odprężenie i radość.
Witam w moim raju. Tymczasowym, ale raju. Raju, który przywitał mnie jako Purest Rebel of them All, a pożegna jako posiadaczkę Pure Rebel Cup a także your new RPW World Heavyweight Champion. Po cóż się ograniczać? Jesteśmy w Nowym Orleanie, gdzie wszystko jest możliwe. Bourbon Street kusi swym dobrobytem, oferuje spełnienie marzeń. Ja także chcę zasięgnąć tych przyjemności. Chcę zlikwidować limity i głupie, niepotrzebne nikomu głosy, które chcą wciągnąć mnie w bagno, jakim teraz stała się kariera Scarlett. Dlaczego? Spójrzcie tylko na tę biedaczkę, miała wszystko, o czym mogła zapragnąć, ale jej pycha i bycie złym człowiekiem odpłaciło jej się tym samym, co ona sama sobą reprezentuje: złym zakończeniem. Niech więc nie zwiedzie Cię magia francuskiej dzielnicy, skarbie, dla Ciebie wiedźmy przygotowały raczej coś na rodzaj rytuału żniw, którego ty jesteś główną ofiarą, a adresatem rytuału jest twoja największa obawa: porażka z Wicked Magnificence.
Zachichotała i z zadowoleniem pokiwała głową. Podsunęła stopy na bok leżaka, strzepując nadmiar piasku plażowego, który przykleił się do nich po wyjściu z wody. Odgarnęła włosy na plecy, po czym spięła je w luźny kok, który umiejscowiła na czubku głowy. Podniosła się z miejsca, przestawiwszy leżak w stronę, w którą ustawione było teraz słońce i ponownie zajęła nań miejsce.
Widzisz, w życiu bywa tak, że albo rodzisz się z fortuną z tobą albo przeciw sobie. Nigdy nie jest to pośrodku. Czasem musisz dostać po dupie, żeby przypomnieć o sobie. Ta laska ma przerypane, tyle ludzi pod opieką, damn, podziwiam jej multitasking… Czasami myślisz, że chwyciłaś ją i ona z Tobą jest i Ci sprzyja, jednak wystarczy jeden moment i puff! Iluzja znika i zostajesz sama, a fortuna zaczyna zbierać żniwa… Zabiera Ci wszystko, co przypisałaś jej w zasłudze, zostawia Cię nagą na gołym betonie i daje tylko to, na co naprawdę zasługujesz… ZŁO, które sama stworzyłaś i wypuściłaś w świat…
Głupio Ci już? Nie, skądże, nie przyznasz się do błędu tak łatwo. Może jak wreszcie znikniesz ze wszelkich banerów, pożalisz się swoim pupilkom w gówno wartych federacjach lub w płaczliwym poście na facebooku, że byłaś tu niedoceniona albo miałaś już dość tych głupot i słabego poziomu federacji… Zagrajmy w grę: Ty mi powiesz, jaka jest Twoim zdaniem lepsza, wyższej jakości i tak rozbudowana federacja i dobrze to uargumentujesz, a ja postaram się nie zaśmiać.
Zostało Ci niewiele czasu, kochana, by uświadomić sobie, jak bardzo zjebałaś, chociaż wątpię, że cokolwiek zdołasz teraz naprawić… Nigdy Ci nie wystarczało to, co miałaś na dany moment. Zawsze musiałaś dorzucić grosz tam, gdzie pula już była cała. Jesteś cieniem człowieka, którym ludzie Cię określali na początku. Fanom bardzo łatwo zamydlić oczy, jednak kiedy widziałam co się działo za kulisami, wiem, że nie jesteś warta choćby minuty czasu antenowego, który został Ci poświęcony w poprzednich miesiącach. By być bad bitch, trzeba najpierw znać terminologię tego określenia. Trzeba też być szczerym w tym, co się robi, bo kicz zawsze wypłynie na powierzchnię, nawet z najlepszym sprzętem do nurkowania.
Nigdy nie było ci dość, ale teraz ja jestem w panowaniu Twojego czasu, pumpkin. A on właśnie dobiegł końca.
Zaśmiała się gardłowo, po czym sypnęła piaskiem w obiektyw, który po chwili pochłonęła czerń.